Hej. Tu Malikowa. Od razu przepraszam, że taki krótki, ale chciałam w końcu coś tu dodać .A więc postanowiłam powrócić na tego bloga, bo mam z nim wiele wspomnień. Poza tym przemyślałam wszystko i wiem, że zawiodłam czytelników. Mrs. Horan nie jest już jego autorką, dlatego szukam nowej. Jeśli są jakieś chętne osoby, wyślijcie mi na maila rozdział próbny lub jakiegoś waszego imagina.
Kolejny rozdział = 6 komentarzy.
***Z perspektywy Louisa***
Po słowach Audrey dotarło do mnie, dlaczego Eleanor tak naprawdę jest moją dziewczyną. No, ale cóż. Niestety istnieją takie zdziry, jak ona.Kolejny rozdział = 6 komentarzy.
***Z perspektywy Louisa***
Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz - "El : **". Odebrałem.
- Louis, misiaczku.. Wiesz.. Przydałaby mi się nowa para butów, a do nich torebka.. - Wow. Powiedziała to od tak. Prosto z mostu. Bez żadnego powitania.
- Ok, spotkajmy się przy Wall Street 2 o 17, dobrze?
- Tak, jasne. Kocham Cię, papatki !
Pojechałem do domu. Przebrałem się w moje codzienne ciuchy (czyt. czerwone spodnie, bluzka w paski), zjadłem coś i wyjechałem. Była 16:42, a tam miałem spory kawałek. Wsiadłem samochód i pojechałem. Elka czekała już na miejscu. Byłem spóźniony o 5 minut. Po jej minie było widać, że jest nieźle wkurzona.
Zaparkowałem samochód niedaleko jej i wysiadłem.
- Kurde, Louis ! Ile można jechać?! - darła się na pół ulicy. Podszedłem do niej i szepnąłem, żebyśmy poszli do kawiarni za rogiem. Ona tylko przytaknęła głową. Kiedy weszliśmy do środka uderzyła nas fala ciepła. To miejsce samo zapraszało do środka. Skinąłem głową do Eleanor, aby usiadła. Podszedłem do lady i zamówiłem dwa serniki i kawę. Miła staruszka podała mi to w błyskawicznym tempie. Wróciłem do stolika, przy którym siedziała moja już prawie była dziewczyna. Nabrałem powietrza w płuca i odważyłem się wyznać jej prawdę. Chciałem, żeby wiedziała, dlaczego z nią zrywam.
- Eleanor.. Z nami koniec.. Kocham kogoś innego.. - szepnąłem.
- Co? Jak to koniec? To przez tą Audrey, tak?! Idiota ! Pożałujesz tego zerwania, obiecuję ci to ! A teraz żegnam ! - moim zdaniem, można było usłyszeć ją na drugim końcu ulicy. Pierwszy raz widziałem ją tak wkurzoną. Czasami po prostu trzeba być szczerym..
***Z perspektywy Audrey***
Louis to jeden, wielki cham ! Najpierw zarywa do mnie, a potem gada, że nie możemy tak, bo ma dziewczynę? Idioci ! Cholera ! Jeszcze ten deszcz ! Ledwo, co widzę.. Na szczęście udało mi się wrócić jakoś do domu. Kiedy weszłam do środka, była niezła awantura.. Od kilku dni między rodzicami się nie układało.